Potrzeba - matką wynalazków. To chyba wie każda z nas, hendmejdówek, że się tak wyrażę :) Czasami znienacka wpadamy na świetne pomysły "racjonalizatorskie", które - myślę - warto sobie przekazywać.
Dziś chcę się z Wami podzielić moimi patentami na uciekające kłębki włóczki. Sprawa dość banalna może, ale jednak takie nieskoordynowane kule potrafią być czasem bardzo irytujące.
Zaczęłam właśnie szydełkować kosz (nota bene na włóczki) ze sznurka bawełnianego. Swoją drogą, powiem Wam, że to jest niezły hardcore - po przerobieniu kilku okrążeń myślałam, że mi dłonie z bólu odpadną.
Nie wspomnę o dwukrotnym pruciu dna i zaczynaniu od początku...
Sznurek bawełniany a'la grube sznurowadło o średnicy 5 mm, szydełko - 9 mm. Ciężkie jak sto bandytów.
W dodatku ten rozbestwiony wielki kłębek sznurka...
No, i wymyśliłam.
Wpakowałam go do miski, którą kiedyś kupiłam w Lidlu za jedyne... no, nie pamiętam za ile, pewnie jakieś 15 zł, zaaresztowałam pokrywką z otworem (oryginalnie w ten otwór jeszcze wchodzi mała pokryweczka) i ujarzmiłam sznurkowego potwora!