Tak nas rozbujał nasz intensywnie spędzony urlop, że z rozpędu zabraliśmy się za zwiedzanie najbliższych okolic.
W ubiegłym tygodniu wybraliśmy się do Torunia. Byliśmy tam już wiele razy, ale tym razem odwiedziliśmy Browar Staromiejski Jan Olbracht. Fajna, klimatyczna restauracja, gdzie można wypić warzone na miejscu piwko i zjeść coś smacznego (polecam naleśniki ze szpinakiem!).
Przy okazji - fajny pomysł na żyrandol wykonany z butelek ze ściętym dnem :)
Toruń jest pięknym miastem i zawsze mnie zachwyca, gdy tam jesteśmy. Szczególnie urzeka mnie toruńska starówka i te urocze kamieniczki, stwarzające niepowtarzalny klimat.
W drodze powrotnej zboczyliśmy do położonej 8 km od trasy Toruń - Bydgoszcz miejscowości - Zamek Bierzgłowski. Znajduje się tam gotycki zamek z przełomu XII i XIII w. - jedna z najstarszych obronnych budowli krzyżackich. Ostatnio byliśmy tam jakieś 18 lat temu i wtedy była to smutna ruina. Teraz natomiast zostaliśmy mile zaskoczeni widokiem pięknie odrestaurowanego zamku, w którym obecnie siedzibę ma Diecezjalne Centrum Kultury.
Na koniec zawitaliśmy do Ostromecka, aby wypić kawę w pałacu ;). W Ostromecku bowiem znajduje się piękny zespół pałacowo - parkowy, który został niedawno odrestaurowany. Pałac jest pełen wydarzeń kulturalnych, od koncertów po spektakle i inscenizacje, organizowanych przez bydgoskie Miejskie Centrum Kultury, więc atmosfera tam jest naprawdę pyszna :)
Jeśli będziecie w okolicy, gorąco polecam te miejsca do zobaczenia, pospacerowania, wypicia kawy... Wiadomo, nie są to obiekty w stylu malborskiego zamku czy też pałacu w Wilanowie, ale przecież nie zawsze rozmiar jest najważniejszy :)
Zachęcam,
Inka globtrotuar ;)
piątek, 23 sierpnia 2013
środa, 21 sierpnia 2013
Serducho dla Haneczki
Mała Asiowa Hania (właścicielka szkatułki, o której pisałam tutaj) wkrótce dostanie od swoich rodziców i dziadków śliczny domek w ogrodzie. Pomyślałam, że przyda jej się w nim jakaś ozdóbka od ciotki Inki ;)
Inspiracja przyszła szybko za sprawą (a jakże :)) Inspirello.pl... i powstało serduszko z papierowej wikliny:
Swoją drogą, fajna sprawa z tą papierową wikliną, można zrobić taaakie cuda...
Czuję, że na serduszku się nie skończy :)
Jeśli macie ochotę spróbować, obejrzyjcie ten filmik:
Czuję, że na serduszku się nie skończy :)
Jeśli macie ochotę spróbować, obejrzyjcie ten filmik:
Ściskam recyklingowo :)
Inka
czwartek, 15 sierpnia 2013
Dla miłośników stylu vintage
W dobie globalnej sieci, gdzie tradycyjna sztuka epistolarna powoli odchodzi (a może już odeszła) do lamusa, wypierana przez maile, posty, sms-y..., zobaczcie, co tracimy zarzucając zwyczaj wysyłania listów i kartek zwykłą pocztą.
Swoją drogą, fajny pomysł Poczty Polskiej na znaczki.
Można by to nawet wytransferować :)
Jak ktoś ma ochotę, proszę pobierać.
A tych, którzy nie znają postaci ze znaczków ;), odsyłam tu i tu.
Inka,
wielbicielka przedwojennego polskiego kina :)
Swoją drogą, fajny pomysł Poczty Polskiej na znaczki.
Można by to nawet wytransferować :)
Jak ktoś ma ochotę, proszę pobierać.
A tych, którzy nie znają postaci ze znaczków ;), odsyłam tu i tu.
Inka,
wielbicielka przedwojennego polskiego kina :)
środa, 14 sierpnia 2013
Znalezione na dysku
Ostatnio, robiąc porządki w komputerze, natknęłam się na zdjęcia z okresu mojej fascynacji klasycznym decoupage'm. Chcecie zobaczyć?
...
Nie widzę, nie słyszę sprzeciwu ;), a więc oto one!
Herbaciarka pełniąca funkcję szkatułki na biżuterię, którą zrobiłam dla Myszki:
Lawendowa szkatułka i chustecznik dla Asi:
Chustecznik dla jednej ciotki-klotki:
I znowu chustecznik, tym razem dla mojej małej Sis:
Na koniec pudełeczko, które małżonek sklecił z jakichś resztek sklejki - trzymam w nim babskie drobiazgi:
Teraz wszystko, co się da przerabiam na shabby chic-owo, era serwetkowa chwilowo odeszła
w zapomnienie...
Choć za sprawą Asiowej Haneczki, dla której ostatnio zrobiłam pudełko na spinki, czuję, że wrócę do tej techniki :)
Inka
w rozkroku pomiędzy transferem a decoupage'm ;)
...
Nie widzę, nie słyszę sprzeciwu ;), a więc oto one!
Herbaciarka pełniąca funkcję szkatułki na biżuterię, którą zrobiłam dla Myszki:
Lawendowa szkatułka i chustecznik dla Asi:
Chustecznik dla jednej ciotki-klotki:
I znowu chustecznik, tym razem dla mojej małej Sis:
Na koniec pudełeczko, które małżonek sklecił z jakichś resztek sklejki - trzymam w nim babskie drobiazgi:
Teraz wszystko, co się da przerabiam na shabby chic-owo, era serwetkowa chwilowo odeszła
w zapomnienie...
Choć za sprawą Asiowej Haneczki, dla której ostatnio zrobiłam pudełko na spinki, czuję, że wrócę do tej techniki :)
Inka
w rozkroku pomiędzy transferem a decoupage'm ;)
środa, 7 sierpnia 2013
Bardzo, ale to bardzo długi post...
... o wakacjach.
Jak pisałam ostatnio, musieliśmy naprędce zaimprowizować urlop... i udał się znakomicie! :)
Nasze wakacje można podsumować hasłem "Szlakiem zamków i browarów".
Początkowo chcieliśmy pojechać po prostu do Czech i tam z tzw. buta znaleźć nocleg, po czym przemieszczać się i na bieżąco szukać miejsca do spania, ale jednak taki poziom szaleństwa to dla mnie trochę zbyt wiele ;) Poszukałam trochę w necie i natknęłam się na booking.com. Genialna strona, gdzie bez żadnego problemu, w błyskawicznym tempie zarezerwowałam noclegi w siedmiu różnych miejscach na trzy dni przed wyjazdem. Warto może mieć kartę kredytową przy bukowaniu, bo część hoteli życzy sobie preautoryzacji. Ja nie posiadam karty kredytowej i przy rezerwacji podawałam nr karty debetowej, po czym kontaktowałam się z hotelem i moim oszałamiającym angielskim ;) dogadywałam się w tej sprawie.
A teraz do rzeczy...
Pierwszy przystanek naszej wakacyjnej wędrówki to miasteczko Loket w Czechach. Piękne okoliczności przyrody, góry i zamek na skale. Do tego miejscowy mini browar Rodinny Pivovar Svaty Florian :)
Z Loket udaliśmy się do Pilzna, ale przedtem, po drodze zwiedziliśmy Karlove Vary i zamek w Chyse, gdzie w dodatku był Zamecky Pivovar, czyli Browar Zamkowy.
W Pilźnie mieszkaliśmy w hotelu praktycznie na samej starówce i dosłownie obok muzeum browarnictwa :)
Oczywiście, obowiązkowo odwiedziliśmy pilzneński browar Pilsner Urquell, a także dwa mini browary Purkmistr i Modra Hvezda.
Z Pilzna ruszyliśmy w kierunku Czeskich Budejovic, po drodze zawijając do Stredovekej Krcmy w Pisku oraz przepięknego zamku w Hlubokiej n. Wełtawą.
W Ceskich Budejovicach również nocowaliśmy w hotelu w samym centrum, więc wszędzie blisko. Nawet do browaru Budejovicky (Budweiser) Budwar, tylko, niestety, był tego dnia zamknięty dla zwiedzających.
Następny nocleg mieliśmy u bauera w alpejskiej wiosce Gutau w Austrii, ale zanim tam dotarliśmy zwiedziliśmy jeszcze przepiękne bajkowe miasteczko Ceski Krumlov.
W Gutau nieco odetchnęliśmy. Wiadomo, przyroda, Alpy, wieś :) Wyskoczyliśmy tylko do pobliskiego Schlossbrauerei Weinberg, czyli browaru zamkowego, na ichnie piwko.
W drodze z Gutau do Salzburga dosłownie zahaczyliśmy o Linz i próbowaliśmy (bezskutecznie) ochłodzić się w wypoczynkowej miejscowości Mondsee (było 38 stopni C w cieniu!).
Wreszcie Salzburg. Niesamowite miasto, gdzie cywilizacja i kultura łączy się z naturą, surową i zgrzebną. Imponujący zamek na skale, ogrody Mirabell i, oczywiście, Mozart...
Z Salzburga udaliśmy się do Scharding, gdzie nocowaliśmy, ale przedtem zawitaliśmy do miasteczka Burghausen w Niemczech. W mieście tym znajduje się najdłuższy zamek w Europie (ponad 1 km długości), w dodatku dawno temu jego panią była polska księżniczka Jadwiga Jagiellonka! :) Piękne miejsce z super klimatem.
Samo Scharding też niczego sobie. Przeurocze miasteczko, które trochę przypominało mi czeski Loket, ale w wersji "na bogato" (widać różnicę między "zachodnią" Austrią a "wschodnimi" Czechami, niestety).
Z Scharding ruszyliśmy na miejsce naszego ostatniego nocowania - do Chodovej Plany, ale po drodze zawinęliśmy jeszcze do Passau w Niemczech. Pewnie słyszeliście, że Passau bardzo ucierpiało podczas ostatniej powodzi na początku czerwca tego roku... Ma tam co wylewać - stare miasto znajduje się na cyplu, gdzie łączą się trzy rzeki: Dunaj, Inn i Ilz. Stan wody był najwyższy od ponad 500 lat! Ale i tak miasto piękne, mimo że poszkodowane przez żywioł.
Wreszcie dotarliśmy do Chodovej Plany - miasteczka z ponad 400-letnim browarem Chodovar, pałacem (aktualnie restaurowanym)... i żydowskim starym cmentarzem.
Stamtąd już z powrotem do domu, do Polski :)
Wakacje przednie! Choć prawdę powiedziawszy, nieco się styraliśmy. Ale co tam! :)
Być może ten post zachęci kogoś z Was do takiej improwizowanej wyprawy, a przynajmniej nie zniechęci. Gorąco polecam i zachęcam :)
Z wakacyjnym pozdrowieniem,
Inka
PS. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)