Historia ta właściwie zaczęła się nie tak dawno, bo w ubiegłoroczne wakacje, lecz jednak dość daleko, bo w Brukseli..., gdzie zobaczyłam takie oto cudo - rower stojący na ulicy w centrum Brukseli obwieszony kwiatami w koszykach...
Totalne zaskoczenie "...ale o co chooo...w sensie, że co...kwiaty na rowerze...???..." ;)
Bardzo mnie to urzekło. Do tego stopnia, że też chciałam mieć takiego dziwoląga w ogrodzie.
Inspirujące były także zdjęcia znalezione w internecie...
Źródło: Provence Mon Amour
Wreszcie przystąpiłam do poszukiwań odpowiedniego obiektu. Szukałam, szukałam i wreszcie znalazłam! Stary rower marki Łucznik, pieszczotliwie zwany przez nas Złomkiem, wreszcie stanął (a właściwie oparł się o drewutnię) w ogrodzie i pełni zaszczytną rolę kwietnika.
Na początku wyglądał tak...
...po pierwszym malowaniu...
...a tak prezentuje się teraz...
Wprawne oko zauważy, że przednie koło nie jest śnieżno białe, jak reszta roweru, tylko lekko żółte - farba weszła w jakąś reakcję z oponą i tak wyszło. Po trzecim nałożeniu farby odpuściliśmy. Widocznie taka uroda naszego Złomka :)
Z rowerowym pozdrowieniem,
Inka