Inaugurując nowy cykl na blogu "Inka gotuje", chcę Wam zaprezentować moje ostatnie odkrycie kulinarne. Może nie jest to Ameryka, ale jednak warte zachodu, jeśli lubicie warzywa.
Danie powstało z nieodpartej potrzeby zjedzenia czegoś rozgrzewającego, aromatycznego i sycącego. Oczywiście, wegańskiego i zdrowego. Czegoś, co mogę zjeść w domu i w pracy, na obiad i na kolację. Czegoś, czym nie pogardzi ani Zakątkowy mąż, ani syn (magiczne słowo "chili"! :).
I oto jest - chili sin carne na_winie, czyli "co się nawinie, to do chili" (parafrazując niejednego wieszcza oraz mojego tatę).
Składniki (wg kolejności wrzucania do gara):
- cebula (1 duża),
- czosnek (1-2 ząbki),
- papryczka chili (u mnie 1 szt. + 1/2 łyżeczki sambal oelek),
- marchewka (2 średnie),
- pietruszka (1 średnia),
- seler naciowy (1 szt.),
- fenkuł (1 szt.),
- biała rzodkiew (1/2 szt.)
- papryka (u mnie 1 żółta, ale możecie wziąć więcej),
- cukinia (1 szt.),
- czerwona fasola (1 puszka, ale można sobie ugotować suchą),
- kukurydza (1 puszka - wiem, że nie za bardzo... ale chili bez kukurydzy???)
- jarmuż (trochę, na oko),
- pomidory z puszki (1 puszka),
- passata pomidorowa (1 kartonik, 500g),
- sól, pieprz, papryka mielona, czubryca czerwona, kolendra mielona i inne Wasze ulubione przyprawy,
- olej roślinny (ok. 2 łyżek).
W garnku rozgrzewamy olej roślinny (np. rzepakowy) i wrzucamy pokrojoną cebulę, przeciśnięty przez praskę czosnek oraz drobno posiekaną papryczkę chili. Smażymy na średnim ogniu, uważamy, żeby się nie przypiekło za bardzo.
Dodajemy trochę soli, paprykę w proszku i pozostałe przyprawy. Dorzucamy pokrojone w kostkę marchewkę i pietruszkę. Wszystko sobie z wyczuciem smażymy mieszając.
Dodajemy pomidory z puszki.
I teraz to jest ten moment, kiedy wrzucamy warzywa według własnej fantazji (w końcu to chili na_winie), biorąc pod uwagę przy kolejności wrzucania to, jak szybko dane warzywo się gotuje. U mnie to były: seler naciowy pokrojony w talarki, fenkuł - w piórka, biała rzodkiew - w kostkę, papryka - w większą kostkę, cukinia - również.
Pozwalamy warzywom lekko się poddusić (ale nie do omdlenia, tylko do chrupkości), dodajemy czerwoną fasolę oraz kukurydzę i zalewamy pomidorową passatą.
Przykrywamy pokrywką i pozwalamy warzywom dusić się w pysznym czerwonym sosie.
Na koniec wrzucamy jarmuż z grubsza posiekany. Solimy i dopikantniamy do smaku.
Podajemy z ryżem (np. brązowym), pieczywem pełnoziarnistym, ziemniakami lub z czym sobie chcecie.
Zajadamy ze smakiem, mrucząc :)
Nie przejmujcie się, jeśli nie macie któregoś z warzyw podanych powyżej - wrzucajcie te, które macie pod ręką i lubicie najbardziej, będzie pysznie, obiecuję!
PS. Tak, dobrze widzicie, w moim chili jest też ciecierzyca, ale to już poza konkursem ;)
PS. Tak, dobrze widzicie, w moim chili jest też ciecierzyca, ale to już poza konkursem ;)
A może tak mielone z indyczka dorzucimy?? :DDD Bosko to wygląda i zapewne cudnie pachnie!
OdpowiedzUsuńA proszę Cię bardzo, dorzuć, będzie chili CON carne, również zacne :))
UsuńMmm...Lubię takie warzywne kociołki :)
OdpowiedzUsuńNo, właśnie, ja też :) Mogłabym to jeść bez końca ;)
UsuńTyle warzyw, sama zdrowizna :))
OdpowiedzUsuńW rzeczy samej :) Biała rzodkiew mnie zachwyciła swoją teksturą i delikatnym smakiem, także ten, polecam :D
Usuńaż pachnie u mnie w domu :) samo zdrowie....pycha
OdpowiedzUsuńI zapach, i smak przednie :) A ile błonnika! ;)
UsuńLuuubię Twoją nową serię kulinarną...!! :))) Smaka robisz ludziom Kochana! :)) Hmm...może jutro sobie zapodam... :))) Buziolki! Gotuj dalej! A od dziergania na razie przerwa? ;)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to ogromnie, Aguniu! :D
UsuńSzydełko i druty trochę odłogiem leżą, czekają na lepsze czasy ;)
Mmmm,it looks delicious!!!
OdpowiedzUsuńThank you for sharing this recipe!
Have a lovely day!
Dimi...
I'm so glad, Dimi :)
UsuńKisses!
Lista zakupów zapisana .Tego mi właśnie trzeba - gorące i sycące
OdpowiedzUsuńSuper! Życzę smaczności :))
UsuńOh mniam mniam! Uwielbiam chili, a takie samemu zrobione to już w ogóle jest wystrzałowe.
OdpowiedzUsuńBuziaki!:))
Ja też się zakochałam w chili :) Jest bardzo sycące, mimo braku mięsa. Świetna sprawa dla roślinożerców ;)
UsuńInko, powinnam dostać "bana" na wstęp do Ciebie.:) Puchnę od samego patrzenia.:) No nic, już wiem co upichcę w weekend.:) Będzie pysznie.:)
OdpowiedzUsuńAle to naprawdę nie jest tuczące! Samo dobro, jak mawia mój mąż :))
UsuńAsiu, wpadaj częściej, będzie wegańsko, zdrowo i niskokalorycznie ;)
wygląda apetycznie :-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńsmakowity kasek ;)
OdpowiedzUsuń