Daleka jestem od recenzowania literatury, dlatego to nie jest recenzja :) Mogę jedynie napisać o własnych, subiektywnych odczuciach, które nasuwają mi się po przeczytaniu książki.
Nie jestem fachowcem i może nie czytam wiele (4 książki miesięcznie to dużo?), ale wiem, co mi się podoba, a co nie.
Ten wstęp, jak się pewnie domyślacie, dotyczy najnowszej powieści Stephen'a King'a "Joyland" :)
Przeczytałam ją i mogę z czystym sumieniem Wam ją polecić.
Jeśli kojarzycie Stephen'a King'a z autorem wyłącznie ociekających krwią
horrorów, to ta historia odmieni Wasz pogląd. Jest to bardziej opowieść
o młodym mężczyźnie, jego rozterkach egzystencjalnych i uczuciowych, a
tylko gdzieś w tle znajduje się historia kryminalno - paranormalna.
W książkach King'a podoba mi się to, że swoim językiem, warsztatem pisarskim powoduje, iż czytając ma się wrażenie, jakby oglądało się film. Narracja jest tak plastyczna, że widzi się sceny w pełnym kolorze.
Swoją drogą, nie dziwię się, że większość z ponad 60-ciu jego powieści została zekranizowana - te książki, to gotowe scenariusze. No, prawie gotowe :)
Ten właśnie "filmowy" efekt występuje również w "Joyland".
Warto przeczytać, zdecydowanie.
Chociaż moim numerem 1. wśród powieści S. King'a nadal jest "Ręka mistrza".
King jest jednym z niewielu pisarzy (jeśli nie jedynym), którego "Wstęp", "Od autora" czy inną przedmowę czytam "od deski do deski" - uwielbiam jego bezpośredni styl. No, bo jak tu zignorować np. taki początek: "Szanowny Notoryczny Czytelniku"? :)))
Wczoraj zaczęłam czytać kolejną jego książkę - "Pod kopułą". Zapowiada się ciekawe 900 stron.
Czego i Wam życzę :)
Do przeczytania!
Inka
Może znajdę czas by sięgnąć,ja kochana maksymalnie jedna książka na miesiąc,to co ja mam powiedzieć:)
OdpowiedzUsuńReniu, z Ciebie jest Kobieta Intensywnie Tworząca i Pracująca, więc nie dziwię się, że nie masz czasu na czytanie :)
UsuńAle "Joyland" gorąco Ci polecam.
Pozdrawiam!
Inka